13 grudnia 1981 kto ze mną powspomina?

Moderatorzy: Ewingi, Kazimierz Madela

Awatar użytkownika
mirekpiano
Posty: 1894
Rejestracja: 2010-01-13, 16:28
Kontakt:

13 grudnia 1981 kto ze mną powspomina?

Post autor: mirekpiano »

baszka napisał 2009/12/13 12:37
Była przepiękna, mroźna, słoneczna niedziela. od kilku dni cieszyliśmy się z Grzegorzem świętym spokojem na wsi . oczywiście żadnej tv nie oglądaliśmy, nie po to człowiek do Jerzwałdu przyjeżdżał, żeby się stresować kolejnymi doniesieniami o napiętej sytuacji w kraju. zanosiło się poza tym na obiad z mięsem, co wówczas zdarzało się nam nieczęsto. kilka miesięcy wcześniej pożyczyliśmy naszemu jerzwałdzkiemu znajomemu, podleśniczemu K.(dawno już tu nie mieszka) pieniądze na zakup parki prosiat K. miał nam tę sumę zwrócić w formie mięsnej. świniobicie mialo miejsce 12 grudnia, a 13 mieliśmy się zgłosić po nasze udziały.
zaczęliśmy dzień od wizyty u p.Sokołowskich w dawnym domu, obok p.Skórków. nie zastaliśmy ich w domu, ale wiele wskazywało na to, że muszą być gdzieś w pobliżu, postanowiliśmy więc zaczekać. oczekiwanie skracaliśmy sobie fotografowaniem, napstrykalismy sporo zdjęć na zaśnieżonym podwórku. bardzo lubię te beztroskie trzynastogrudniowe fotki oglądać. gospodarze wrócili wkrótce, zdaję się, że z wojennej narady u p.Nałęckich, ale nie jestem pewna i przekazali nam na ponure fakty. weszliśmy do domu, w telewizorze leciał puszczany tego dnia na okrągło złowieszczy speech generała. mam takie zdjęcia z biegającą po pokoju malutką Magdą Sokołowską w kasku, z obrazami z telewizora z czołgami lub generałem w tle, ale nie mogę ich niestety znaleźć.
potem udaliśmy się do podleśniczego K. po uzgodnione mięso. państwo K. przyjęli nas bardzo niechętnie. K. oświadczył, że wybuchła
wojna więc anuluje umowę: oni mają dwoje dzieci , mięso im sie przyda, a nam nic nie da, bo nawet dzieci nie mamy. Grzegorz do reszty zmarkotnial, ale w obliczu tak ważkich wydarzeń szybko o sprawie zapomnieliśmy.

wieczorem siedziałam smętna na poddaszu u Pani Pietrzykowej rozważając zasadność powrotu do Warszawy. spędzający ten dzień poza miejscem zameldowania zostali bowiem zobligowani do powrotu, a my w Jerzwałdzie nie mieliśmy nigdy nawet zameldowania czasowego. nie bardzo było wiadomo: wracać, czy lepiej zaszyć się na wsi.
w pewnym momencie do pokoju wszedł szwendający się gdzieś Grzegorz i rzucił takie zdanie:

NASTĄPIŁ NIEOCZEKIWANY ZWROT WYDARZEŃ

wyobraziłam sobie odbicie Belwederu i gmaszyska na Woronicza przez zbrojne oddzialy "S" i trochę żalu poczulam, że nie bylo nas na barykadach.

niestety szybko sie wyjaśnilo, ze to tylko p.K zmienił nieco koncepcję i przyniósł nam trochę ochłapów i kości


dołączę miniaturkę z podwórka p.Sokołowskich
Załączniki
skan013.jpg
skan013.jpg (2.77 KiB) Przejrzano 10310 razy
Awatar użytkownika
mirekpiano
Posty: 1894
Rejestracja: 2010-01-13, 16:28
Kontakt:

Post autor: mirekpiano »

mirekpiano napisał 2009/12/13 14:00
baszka zapisz:

zaczęliśmy dzień od wizyty u p.Sokołowskich w dawnym domu, obok p.Skórków. nie zastaliśmy ich w domu, ale wiele wskazywało na to, że muszą być gdzieś w pobliżu, postanowiliśmy więc zaczekać. oczekiwanie skracaliśmy sobie fotografowaniem, napstrykalismy sporo zdjęć na zaśnieżonym podwórku. bardzo lubię te beztroskie trzynastogrudniowe fotki oglądać. gospodarze wrócili wkrótce, zdaję się, że z wojennej narady u p.Nałęckich, ale nie jestem pewna i przekazali nam na ponure fakty. weszliśmy do domu, w telewizorze leciał puszczany tego dnia na okrągło złowieszczy speech generała. mam takie zdjęcia z biegającą po pokoju malutką Magdą Sokołowską w kasku, z obrazami z telewizora z czołgami lub generałem w tle, ale nie mogę ich niestety znaleźć.


W tym samym domu mieszkaliśmy również i my Mastalerzowie (1975-78), a p. Sokołowscy po nas.
dzień 13 grudnia 1981 oczywiście pamietam doskonale. Mieszkałem wtedy z matką w Suszu. Była niedziela. Mama mnie z młodszym bratem obudziła ok. 8.00 z płaczem, że wojna jest. Ojciec juz nie żył a dwaj starsi bracia byli w wojsku. Ja w tym czasie chodziłem do Liceum w Kwidzynie i do tamtejszej szkoły muzycznej. Nie interesowało mnie co się dokoła dzieje. Od blisko roku muzyka zawładnęła mną całkowicie, więc pierwsze dni, tygodnie stanu wojennego poswięciłem właśnie jej. Grałem na gitarze i wiolonczeli i słuchałem nagranych wczesniej audycji muzycznych, m.in. aud. pt. "Gitara Segovii" Jana Pipisa. Do szkoły wtedy nie chodziliśmy, więc poczyniłem spore postępy w grze na instrumentach. Grałem praktycznie od rana do nocy.
Polityka mnie interesowała i nie interesuje do dziś. Tylko MUZYKA, MUZYKA i ... muzyka.
Teraz jeszcze doszła historia i regionalistyka ziemi jerzwałdzkiej.
Tymczasem, kończę bo dzieci chcą iśc na spacer.

poniżej zdjęcie domu, w kórym mieszkałem a w stanie wojennym mieszkali p. Sokołowscy.
po spacerze.
Załączniki
grazawski.jpg
Awatar użytkownika
mirekpiano
Posty: 1894
Rejestracja: 2010-01-13, 16:28
Kontakt:

Post autor: mirekpiano »

Tadeusz napisał 2009/12/13 14:39
13 grudnia 1981 roku zastał mnie podczas służby wojskowej w Bartoszycach.
Pobudka godz.4.00,wysłuchanie orędzia wodza Jaruzelskiego,następnie pobieranie broni i oporządzenia i wymarsz do parku maszyn, odpalanie maszyn i wyjazd sprzętu ciężkiego(SKOTY,BRDM i BWP) na Olsztyn.
Mnie przypadł dyżur na PKT . Ten wyjazd to była porażka Sił Zbrojnych.
Z 20 wozów dojechało 5 reszta padła po trasie i trzeba było je ściągać. Po 4 dniach jak uznano, że jest spokój powróciły do jednostki.
Tadeusz.

mirekpiano napisał 2009/12/13 17:50
pamietam, że zima tamtego dnia była ostra. A dzisiaj cieplej było i bez śniegu.
zamieszczam linka do galerii zdjęć z dzisiejszego spaceru po Jerzwałdzie

http://picasaweb.google.pl/jerzwald2008 ... rudnia2009#

do tego dochodzą jeszcze zdjęcia z nad kanału
http://picasaweb.google.pl/jerzwald2008 ... rudnia2009#


baszka napisał 2009/12/13 18:58
piękne zdjęcia
dziękuję

i po co ja mam, Panie Mirku, jechać do Jerzwałdu, jak mam dzięki Panu Jerzwałd z dostawą do domu?

wielu domów nie pamiętam, inne nowe, tylko przyroda ta sama. a dzień taki bardziej listopadowy dzisiaj


Michal napisał 2009/12/13 20:24
Dzień 13 grudnia każdego roku, to dla mnie dzień szczególny, moje urodziny. Ten dzień urodzin w 1981 roku był jeszcze bardziej szczególny. Byłem wtedy Leśniczym L-ctwa Uroczysko, mieszkałem z żoną Gośką w Witoszewie w leśniczówce. Dzień 12 grudnia "roku pamiętnego", to tak, jak w tym roku była sobota. Bardzo zimna i śnieżna. Wieczorem mieliśmy gości,.Był Tadeusz Łuszczewski z żoną Marią Niewitecką i jej szwagrem z Olsztyna. Imienia nie pamiętam. Szwagier przyjechał po mięso, bo dzień wcześniej było u Tadeusza świniobicie. Bawiliśmy się świetnie do póżnej nocy. Po zakończonym spotkaniu poszedłem odprowadzić ich do "centrum" Witoszewa,gdzie mieszkali. We wsi zobaczyliśmy stojące ze zgaszonymi światłami auto MO. Byliśmy pewni, że to rutynowy patrol, rano okazało się, że przyczepiali na tablicy ogłoszeń dekret o wprowadzeniu stanu wojennego. Wstałem wcześnie, bo hodowałem owce i czekał mnie poranny obrządek. Potem próbowałem włączyć telewizor, ale nie było obrazu. Specjalnie mnie to nie zdziwiło, bo nasz radziecki turystyczny telewizor, często szwankował. Dopiero po włączeniu radia dowiedziałem się o nowej rzeczywistości. Poszedłem na naradę do Tadeusza. Tam mimo wczesnej pory Szwagier Marii spakowany czekał na autobus do Zalewa. Plecak pełen mięsiwa i innych domowych przetworów, wyglądał jakby był przygotowany na wyprawę w Himalaje. Ustaliliśmy, że Tadeusz przyjdzie do leśniczówki z gajowym Leszkiem Marzęckim i zastanowimy się co dalej. Panowie ci znacznie ode mnie starsi i bardziej doświadczeni doradzili, że trzeba zwołać robotników leśnych i wszyscy musimy zaopatrzyć się w opał. Obawiali się poboru do wojska i ewentualnej militaryzacji administracji leśnej. Od godzin południowych do póżnych wieczornych wszyscy zwoziliśmy nasze deputaty opałowe. Uruchomiłem też sprzedaż drzewa wszystkim chętnym z Witoszewa. Zakończenie tego dnia było mocno zakrapiane. W poniedziałek 14 grudnia pojechałem z Tadeuszem do Zalewa na posterunek MO, zdeponować jego broń myśliwską. Na posterunku panował straszny rozgardiasz, były jakieś problemy proceduralne, nie mieli instrukcji jak to przeprowadzić. Dowiedzieliśmy się też, że bez przepustek wolno nam przyjeżdżać tylko do Zalewa. Nadleśnictwo było w Suszu, a to inne województwo, więc nie wolno nam tam jeżdzić, a o przepustkę może wystąpić tylko pracodawca. Pracodawca wystąpił dopiero jak zatrzymano na przystanku PKS w Suszu kilku kolegów leśników. Pamiętam też, że pierwszych kilka dni telefony w ramach ręcznej centrali w Zalewie działały i mogliśmy do siebie dzwonić.
Mimo zakazu przemieszczania się postanowiłem wybrać się z Marią żoną Tadeusza na zakupy do Olsztyna, kupić „coś” na święta. Ubrałem się w mundur leśny, leśną czapkę uszatkę z orzełkiem. Maria też w uszatce , ale bez orła i w moro Tadeusza wyglądała bardzo poważnie. Jechaliśmy moją Syrenką Bosto. W drodze do Olsztyna były dwa umocnione SKOTAMI punkty kontrolne w Morągu i tuż przed Olsztynem. Niekontrolowani dojechaliśmy do Olsztyna, zrobiliśmy bardzo udane zakupy wyrobów czekoladopobnych, w zastępczych opakowaniach i już po zmierzchu wyruszyliśmy w drogę powrotną. W Morągu zostaliśmy zatrzymani do kontroli. Żołnierz poprosił mnie o dokumenty. Ja w pierwszej kolejności wręczyłem mu moją książeczkę wojskową specjalnie przygotowaną na taką sytuację. Jak ją zobaczył, spojrzał do środka, zobaczył nasz militarny wygląd i myśląc pewnie, że jadą wysokie szarże, zasalutował, odsunął szlaban i kazał jechać. Tak to więc po przyjęciu honorów wojskowych dojechaliśmy już bez problemów do Witoszewa. Potem były Święta z Tadeuszem i Marią i smutny Sylwester u nas w Uroczysku. Na sylwestrze byli Sokołowscy, Basia z Grzegorzem i pewnie ktoś jeszcze, ale nie pamiętam kto. Pamiętam natomiast świetnie, że Grzegorz całą noc spędził z radiem przy uchu, próbując słuchać wywrotowych rozgłośni. Co pewien czas składał nam raporty z tego co usłyszał. Dyskusjom i przewidywaniom możliwych scenariuszy nie było końca. Sytuacja w pracy unormowała się dopiero po Nowym Roku, dostaliśmy przepustki i zadania gospodarcze zlecone przez przełożonych zaczęliśmy wykonywać planowo i rytmicznie. Resztę stanu wojennego przeżyliśmy też w Witoszewie. Żyliśmy w tym Witoszewie na peryferiach wielkiego świata, nie odczuwając tak bardzo, jak mieszkańcy miast uciążliwości stanu wojennego. Problemy zaopatrzeniowe prawie nas nie dotyczyły, dzięki hodowli zwierząt i uprawom przydomowym. Kartki realizowaliśmy w naszym sklepie, który prowadziła pani Jakubcowa, bardzo sprawiedliwa sklepowa. Znała wszystkich mieszkańców i masę towarową dzieliła sprawiedliwie, tak żeby wszyscy tak samo odczuwali czasowe trudności zaopatrzeniowe. Niestety w stanie wojennym relacje międzyludzkie w pracy stały się tak parszywe, że w znaczny sposób zmobilizowały mnie do zmiany sposobu życia i rezygnacji z pracy w zawodzie.


Michal napisał 2009/12/13 20:27
Zapomniałem się podpisać: Michał Nałęcki
Ps.
Basiu dziękujemy za pozdrowienia i też pozdrawiamy


mirekpiano napisał 2009/12/13 21:52
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin składamy Panu Michałowi Nałęckiemu z Jerzwałdu.
Mirek Mastalerz i Beata Łangowska
Załączniki
06e0229ee70316b2d7cc559dccfb20bf.jpg
Awatar użytkownika
mirekpiano
Posty: 1894
Rejestracja: 2010-01-13, 16:28
Kontakt:

Post autor: mirekpiano »

baszka napisał 2009/12/13 23:04
dołączamy się z Grzegorzem do życzeń. najlepszego, Michał!

grazynan napisał 2009/12/14 10:40
Któż z nas starszych nie pamieta stanu wojennego i tego co się wtedy działo.Ja pamiętam to szczególnei, poniewż byłam wtedy w ciąży i spodziewałam się pierwszego dziecka. Mój syn urodził się 11 stycznia a więc jest dzieckiem stanu wojennego. Pamiętam też jak mój brat z żoną załatwiali sobie przepustki, aby móc do mnie przyjechać i pomóc mi w tych pierwszych bardzo ważnych dla mnie chwilach po porodzie. Pamiętam też także, jak moja mama wsiadła w autobus i bez żadnej przepustki dojechała do mnie, bo miała ważną wiadomość dla brata, który musiał niezwłocznie wracać do domu. Dziś kiedy przypominam sobie tamte czasy, to uzmysławiam sobie, jak bardzo baliśmy się chodzić po mieście po zmierzchu. zawsze oglądaliśmy się za siebie i patrzylismy, czy czasami ktoś za nami nie idzie. To były trudne czasy, ale na szcęście już ich niema i można żyć dalej.


mirekpiano napisał 2009/12/15 12:09
na stronie Towarzystwa Miłośników Ziemi Suskiej
jest ciekawa fotogaleria z 13 grudnia 1981r w Suszu.
http://tmzs.pl/galeria/main.php?g2_itemId=11


Michal napisał 2009/12/21 12:37
Zima rok 1981; Stan wojenny. Na zdjęciu; Leśniczówka Uroczysko; Syrenka Bosto, Czapka Uszatka i Ja z Psami.
Załączniki
uroczysko.jpg
Awatar użytkownika
mirekpiano
Posty: 1894
Rejestracja: 2010-01-13, 16:28
Kontakt:

Post autor: mirekpiano »

baszka napisał 2009/12/21 14:18
pamiętam tego dużego psa, mam nawet gdzieś na zdjęciu
chyba Puma się nazywała, jeśli dobrze zapamiętałam

no to ja również wstawię mojego psa, niech i on zaistnieje w necie!
też stan wojenny, ale rok po wprowadzeniu, te święta spędzamy już we własnym domu. choinka chyba od Janusza, ale pamietam, że raz dostarczył nam też Staszek Blonkowski więc nie jestem pewna.
Załączniki
ffoto5.jpg
Awatar użytkownika
mirekpiano
Posty: 1894
Rejestracja: 2010-01-13, 16:28
Kontakt:

Post autor: mirekpiano »

Michal napisał 2009/12/21 14:46
Tak, Puma, a ta mała Kropka.
Kropkę dostała Gośka na urodziny od Janusza.


baszka napisał 2009/12/21 15:38
a tego psa pamiętasz?
Załączniki
paszczak2.jpg
Awatar użytkownika
mirekpiano
Posty: 1894
Rejestracja: 2010-01-13, 16:28
Kontakt:

Post autor: mirekpiano »

mirekpiano napisał 2009/12/21 16:58
A to moi synowie z pieskiem (Puszek), którego im przyniósł dziadek Max, jeszcze przed śmiercią
Załączniki
CIMG8620.jpg
Awatar użytkownika
mirekpiano
Posty: 1894
Rejestracja: 2010-01-13, 16:28
Kontakt:

Post autor: mirekpiano »

baszka napisał 2009/12/21 18:37
na zdjęciu oprócz Pana dzieci, małżonki i pieska jest też chyba Pana laptop, który przyczynił się do rozkwitu tego forum


a pies powyżej to Paszczak. bardzo fajny i mądry pies Janusza Sokołowskiego. niestety zginął w pożarze drewnianego domu

tu zaczyna się mój kłopot ze zdjęciami. mam sporo fotek ślicznych jerzwałdzkich dzieci, ale nie bardzo wiem czy mogę je umieszczać na forum. moja córka pozwala mi na upublicznianie jej fotek z dzieciństwa, ale już nie tych, na których jest prawie czy w ogóle dorosła. a te dzieci ze zdjęć, to nie wiem, czy by nie miały nic przeciwko.


Panie Mirku, może Pan wie, jak to jest generalnie z publikowaniem zdjęć w internecie bez wiedzy i zgody zainteresowanych? czy tu działa prawo do ochrony wizerunku?
ja na przykład bym nie lubiła gdyby ktoś wklejał jakieś moje zdjęcia i nie mam też zamiaru wklejać zdjęć osób dorosłych z wyjątkiem osób z najstarszego pokolenia Jerzwałdzian, które w moim odczuciu nie miałyby nic przeciwko temu


mirekpiano napisał 2009/12/21 18:45
Ja tu na miejscu mogę spytać przed opublikowaniem zdjęcia tych którzy na tym zdjęciu są czy nie mają nic przeciwko jego opublikowaniem.

baszka napisał 2009/12/21 21:49
to nie jest takie proste, większość tych młodych ludzi pewnie w Jerzwałdzie nie mieszka, chociaż ich rodzice owszem. zdjęcia przeze mnie robione najczęściej im dawałam. więc to nie jest tak, że mam je tylko ja, a dawne dzieci i ich rodzice nie wiedzą nawet o istnieniu tych fotek. biorąc pod uwagę liczbę odsłon niektórych wątków, forum jest często odwiedzane. ja się jeszcze zastanowię nad zasadnością wklejania takich zdjęć, ale jeśli któreś z tych dzieci lub rodziców czyta to forum i sobie zwyczajnie nie życzy, to poproszę o wiadomość na maila: b.szumska@gazeta.pl

a zdjęcia dzieci są po prostu urocze. wkleję może chociaż jedno z moich ulubionych. mam nadzieję, że nikt sie nie obrazi. ale na wszelki wypadek nie podpiszę
Załączniki
dzieciant2.jpg
superbabcia1949
Posty: 1
Rejestracja: 2010-02-03, 01:47
Lokalizacja: Zalewo

Post autor: superbabcia1949 »

miło wspominacie
ODPOWIEDZ

Wróć do „Nasze polaków wspomnienia z Jerzwałdu ”