Tramwajem do domu dziecka

aktor

Moderator: zalewianka

Gość

Tramwajem do domu dziecka

Post autor: Gość »

Dialog o Z. Noconiu

Tutaj: http://www.krytykapolityczna.pl/Nr-16-1 ... id-27.html

poniżej cytuję wątek z tego wywiadu o Noconiu i Nienackim

"... I co, opuściła pani Gdańsk?
Co miałam robić? Pojechałam do Jankowskiego po pomoc i dostałam tysiąc złotych. Wtedy tysiąc złotych to był ogrom pieniędzy.

I co dalej?
Pojechałam do takiej miejscowości Rucewo, gdzie mieszkał aktor Zenon Nocoń, dzisiaj już nie żyje.

Dlaczego akurat tam?
Dostałam cynk od znajomych ze Stoczni, że tam mogę pojechać, przytulić się. Więc umówiłam się z facetem, że przyjadę. Tam był taki stary dom. Połowa miała okna, a połowa nie, tylko powybijane szyby. To było w lutym mniej więcej, przyjechali chłopaki, studenci gdańscy. W te futryny, które jeszcze były, powstawialiśmy szyby, poprzybijali to listewkami, okna powstały. Zrobiłam bardzo ładne mieszkanie. Nocoń jako artysta miał same drewniane meble, podobne jak u Andrzeja Gwiazdy, a ja przywiozłam swoje. Nocoń był fantastycznym aktorem, byłam zdziwiona, że nie gra w żadnym teatrze, że go nie biorą. Ale on był też alkoholikiem, o czym długo nie wiedziałam.
Przyjechałam tam i musiałam się w gminie zarejestrować. Okazało się, że już wszystko wiedzieli. A odkryłam to przez przypadek. Tam mieszkał w Jerzwałdzie pan Nienacki, który napisał Pana Samochodzika. Oczywiście czytałam to, zawsze bardzo lubiłam czytać. Jadę się rejestrować. Czekam na autobus, a autobus jeździł dwa razy dziennie, więc zatrzymuję samochody. Staje facet polonezem, wsiadam, rozmawiamy. I on mówi: „A pani skąd?”. Ja mówię: „Tutaj, z Rucewa”. „A u kogo pani jest?”. Mówię, że u wujka, bo tak byliśmy umówieni. „Tam przyjechała jedna taka Krzywonos, trzeba na nią uważać, niech pani zwróci uwagę. I niech wujek się z nią nie zadaje, bo to jest antykomunistka”. A potem mi się przedstawił, że jest tym Nienackim. Pytam go: „A zna pan tę Krzywonos? – Tak, oczywiście”. Przed gminą wysiadam, kładę mu dwa złote, bo tyle kosztował autobus, i mówię: „Dziękuję”. On mówi: „Nie, nie. Nie trzeba. – Trzeba”. Kładę mu. „Ta Krzywonos to jestem ja”. Myślałam, że on się zabije w tym samochodzie.

Ze wstydu?
Chyba tak. To był stary ORMO-wiec. W tym czasie napisał tę książkę Raz w roku w Skiroławkach. Wykorzystał tam prawdziwe nazwiska. Napisał różne pierdoły o tych ludziach. O zmarłych źle się nie mówi, ale to był cham w pełnym słowa tego znaczenia. Wchodzę raz do sklepu, ludzie się z nim tam kłócą o te wszystkie rzeczy, a on mówi: „Co mnie w babach interesuje, to tylko ich dupa”. Ale do mnie zaraz: „Przepraszam, pani Heniu, do pani nic nie mam”. Czyli był takim facetem, że jak go opieprzyć, to robi się grzeczny. A tam porządni ludzie, fajni ludzie mieszkali w tym Jerzwałdzie.
Przyjęli mnie bardzo dobrze. Fura przejeżdżała przez moje podwórko, powinna pojechać dookoła, a przejechała przez podwórko i wypadał worek kartofli – na dobry początek. Latem przyjeżdżali do mnie studenci i chyba nie zgrzeszę, jak powiem, że na nich trochę bazowałam. Wiadomo, jechał taki od matki, to puszek parę dała, to, tamto. Ja z tego żyłam. I latem chłopaki rozłożyli swoje namioty. Fajnie było, mieli gitarę, grali. Aż przyjechał sołtys. I mówi do mnie, że mam spisać tych, co tu są, numery dowodów itd. W pierwszej chwili usiadłam przy maszynie Noconia i co zrobiłam? Spisałam te numery. Ale spisując, myślę: „Boże kochany, co ja robię?”. Więc od razu zapałki, spaliliśmy to i mówię: „Chłopaki, jedźcie do domu”. Potem zrobili mi rewizję, nie miałam żadnych ulotek, więc nie mogli się do niczego przyczepić. Wcześniej wszystko, co miałam, oddałam. Nocoń miał takiego przyjaciela lekarza, który we Fromborku pracował. Jak Nocoń przesadził, nie mógł wyjść z ciągu, to on przyjeżdżał, zabierał go do siebie do szpitala, doprowadzał do porządku.
No i ja mówię: „Wojtek, zabierz te papiery”. I on przez wiele lat je przechowywał. Nigdy nie miałam tych rzeczy ze sobą, dlatego tyle się uchowało. W końcu jakoś przed Wielkanocą okazało się, że wszędzie jest światło, tylko u mnie nie ma. To było 500 metrów od pierwszego zabudowania, nad samym jeziorem, gdzie psy dupami szczekają. W nocy spałam z siekierą pod głową, naprawdę strach. Więc stwierdziłam, że koniec, nie ma na co czekać. Wyjechałam do Szczecina. W Szczecinie byłam krótko, przyjęłam się do pracy, bo w czasie stanu wojennego wyszłam za mąż po to, żeby zmienić nazwisko. Tak jak gastarbeiterzy robią…

Wyszła pani za mąż w tym Rucewie?

Przed Rucewem. Byliśmy kolegami, a w Rucewie mieszkaliśmy jakiś czas razem. Z tym że nie mieliśmy ze sobą nic wspólnego, on nawet narzeczoną miał..."
Ostatnio zmieniony 2010-11-28, 20:00 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
mirekpiano
Posty: 1894
Rejestracja: 2010-01-13, 16:28
Kontakt:

Post autor: mirekpiano »

30 ego grudnia spotkałem panią Henrykę Krzywonos w Szymbarku na Kaszubach. Zasiadała ona w komisji Guinnessa przy ustanowieniu Rekordu w kategorii Największy Fortepian Świata
o czym poczytacie na:
http://forum.jerzwald.pl/viewtopic.php?p=4745#4745

Pogadalismy trochę na bankiecie. Pani Henryka mieszkała w stanie wojennym w Rucewie u Zenona Noconia ok. 3 lat. Można powiedzieć, że ukrywała się tutaj.
Załączniki
Henryka Krzywonos z tenorem Wojciechem Wenturą
Henryka Krzywonos z tenorem Wojciechem Wenturą
Ostatnio zmieniony 2011-04-09, 23:25 przez mirekpiano, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Zenon Nocoń”