Najnowsze legendy znad Jezioraka, z Oberlandu

Moderatorzy: Ewingi, Kazimierz Madela

Awatar użytkownika
Ola
Posty: 32
Rejestracja: 2013-01-30, 22:47

Post autor: Ola »

Dorotko

Myślę, że ta historia dawno jest zakończona. Ludzi, którzy ją tworzyli już nie ma... Chyba nie ma sensu dopisywanie nowych zdarzeń do wspomnień - legendy. Warto, by pozostała po prostu legendą. :-)
Pozdrawiam serdecznie
Ola
Dorota
Posty: 80
Rejestracja: 2013-01-26, 11:27

Post autor: Dorota »

Pani Olu,
chciałam namówic na zabawę słowem - czyli dopisywanie po kilka zdań do "Legendy o współpracy mieszkańców Matyt i Jerzwałdu" - poczatek legendy w liście do Mirka Piano.
Natomiast piekną opowieśc o rodzinie pp. Lisowskich warto by może rozpowszechnić... Bo dzisiejszą społeczność Matyt zbudowali ludzie, których losy, na skutek wojny, nazizmu, komunizmu były bardzo skomplikowane i niejednokrotnie tak strasznie smutne i ... bohaterskie. Moze warto o tym mówic, wspominać.
Bo losy przedwojennych mieszkańców tych terenów są niejednokrotnie szerzej opisane niż tych, którzy osiedlili sie tu po 45 roku.
To bardzo ważne - dla nas, tu mieszkajacych ale i dla tych, którzy dziś, przyjezdżajac jako turyści z Niemiec niejednokrotnie widzą tylko jedna stronę medalu - zniszczone domostwo, nalezące niegdyś do pradziadka, zarosniety cmentarz, zburzony pomnik. Warto by było aby zdali sobie sprawę dlaczego tak się stało. Kto i dlaczego osiedlał sie na odebranej im ziemi. Jak wygladał stalinizm, komunizm, powojnie w Polsce.
W duzej mierze opowieść o historii Półwyspu Bukowiec opisana na tablicach sciezki dydaktycznej odpowiada na te pytania. Ale mozna by szerzej, lepiej, pełniej...
Bardzo serdecznie pozdrawiam i mam nadzieje na osobiste spotkanie.
Dorota
obcy
Awatar użytkownika
Ola
Posty: 32
Rejestracja: 2013-01-30, 22:47

Post autor: Ola »

Pogubiłam się trochę, chociaż czytałam uważnie :) Przepraszam za zamieszanie. To dlatego, że jestem tu nowa . Pozdrawiam serdecznie Pani Doroto i wszystkich na tym forum.
Ola
Dorota
Posty: 80
Rejestracja: 2013-01-26, 11:27

Post autor: Dorota »

Pani Olu ( jesli wolno mi pisać "Olu" to jest mi bardzo miło...)
Ja też jestem nowa na forum i nawet zdołałam sie wpisać w niewłasciwy temat. Ale nic to.. Ważna jest wymiana mysli.
A zeby było łatwiej cytuje do czego odnosiła sie moja prośba o dopisanie dalszego ciągu legendy.
Ze dwa dni temu odpisując Mirkowi na temat współpracy Jerzwałdu i Matyt, napisałam tak:
"Mirku,
/współpraca/ oczywiście że była i jest i mam nadzieję, że nadal będzie. Miałam na myśli tworzenie legend, których charakterystyczną cechą jest właśnie prawdziwy początek , historia, wspomnienie, ubrane w baśniowy wątek, najczęściej z morałem.
Legendę o współpracy Matyt i Jerzwałdu można by na przykład zacząć tak:

Całkiem niedawno temu , dwie rozdzielone Płaską Wodą wsie - Matyty i Jerzwałd postanowiły sie połączyć. Bo we wsiach tych mieszkali różni fajni ludzie. którzy chcieli mieć do siebie bliżej...
W Jerzwałdzie mieszkał na przykład słynny lutnik - imieniem Mirko. Potrafił on z rosnących w starej puszczy niebotycznych drzew wyrzeźbić każdy instrument muzyczny - nawet Steinwaya....
(dopisz co było dalej)
pozdrowienia i podziękowania za piekną opowieść oraz wiersz
Dorota
pozdrawiam
obcy
Awatar użytkownika
Ola
Posty: 32
Rejestracja: 2013-01-30, 22:47

Zabłąkane dusze na starym cmentarzu w Zalewie

Post autor: Ola »

Mój dziadek, Józef Lisowski, opowiadał zasłyszaną od kogoś historię o zbrodni popełnionej w czasie wojny , w starej, zalewskiej kaplicy p.w. Świętej Rodziny. Mówił również o tym, że na cmentarzu, przy kaplicy było mnóstwo grobów dzieci. Przestrzegano przed przebywaniem w tej okolicy nocą. Podobno czasem słychać było dziecięcy płacz i miał on zwiastować czyjąś śmierć.
Na wszystkich Świętych zawsze odwiedzaliśmy grób moich stryjów Lisowskich. Za pomnikiem rósł wysoki jałowiec, który otulał kamień pozostawiając wolną przestrzeń, gdzie łatwo mogło skryć się dziecko tak małe, jak ja. Miałam wówczas 4 lata ( chyba ). Pamiętam, że listopad był mroźny. Pamiętam nawet, jak byłam ubrana. Kręciłam się tu i ówdzie, nie mogąc ustać w miejscu – nie rozumiałam jeszcze tej szczególnej zadumy nad grobami bliskich. W pewnym momencie zajrzałam za pomnik i…
Stało tam dwoje małych dzieci – chłopak i dziewczynka. Oboje ubrani bardzo biednie. Pamiętam, że byłam bardzo zdziwiona – nikt już nie nosił takich ubrań… Było to oczywiste nawet dla mnie. Dzieci były bose. Opierały się czołami o kamień tak, że nie widziałam ich twarzy, tylko jasne włosy.
Nie bałam się. Zbytnio byłam zdziwiona. Zresztą umysł dziecka inaczej przyjmuje podobne zdarzenia. Podbiegłam tylko do mojej Mamy i zapytałam, dlaczego te dzieci za pomnikiem są tak lekko ubrane i bose? Przecież jest mróz…
Mama wzięła mnie za rękę i razem zajrzałyśmy za pomnik. Nikogo tam nie było…
Ola
Dorota
Posty: 80
Rejestracja: 2013-01-26, 11:27

Post autor: Dorota »

Olu,
no i teraz jestem pewna, że bedę Cię namawiać aby to wszystko zachować dla potomnych... Warto! Bo jesli nie warto - to co mamy im do przekazania?
Dorota
obcy
Ewingi
Posty: 262
Rejestracja: 2010-02-03, 20:20
Lokalizacja: Poznań

Post autor: Ewingi »

I jeszcze zdjęcie z cmentarza przy ul. Sienkiewicza w Zalewie. W dali, na prawo od dużego stojącego krzyża, pierwszy po prawej stronie, pomnik i grób kuzynów Lisowskich.
Załączniki
Cmentarzyk_Sienkiewicza1.JPG
Ewingi
Posty: 262
Rejestracja: 2010-02-03, 20:20
Lokalizacja: Poznań

Post autor: Ewingi »

W pewnej odległości od centrum Zalewa, przy ulicy Sienkiewicza, znajduje się niewielka kaplica pw. Świętej Rodziny. Według ustnej tradycji pewien stary kawaler podarował wspólnocie katolickiej parcelę na budowę tej kaplicy, mieszkania i pomieszczeń gospodarczych. Te budynki wzniesione zostały pomiędzy 1900 a 1910 rokiem. Zamieszkała tam pewna rodzina i Piotr v. Liepiński, zapewne były właściciel nieruchomości. Przebudowa i powiększenie przestrzeni służącej nabożeństwom miało miejsce do czasu kurateli Gerharda Simonsa (1937 r.). Zmodernizowano wtedy obiekt poprzez rozdzielenie przestrzeni świątynnej i mieszkalnej, wydzielenie zakrystii i wzniesienie małej wieży, w której umieszczono mały dzwon. Gmina otrzymała od współwyznawców z Zachodu, wykonany przez nich ołtarz oraz drewniane tabernakulum. Na froncie ołtarza znajdował się napis niemiecki: CHRYSTUS ZOSTAŁ ZAMORDOWANY ZA NAS JAKO BARANEK BOŻY.

„Podczas zdobywania miasta przez sowietów w styczniu 1945r. został w niej popełniony brutalny mord. Z wydarzeniem tym związana jest pewna legenda, która mówi, że do tego czasu kilkakrotnie widziano płonącą dzwonnicę, chociaż później okazywało się, że budynek nie został uszkodzony.”

Ofiarą tego mordu był m.in. ksiądz Bruno Weichsel, ostatni niemiecki duszpasterz katolicki w Zalewie (1944-1945). Był on duchownym, który od początku swojej drogi w służbie Boga, nie chciał podporządkować się faszystowskiej ideologii. Za sprzeciwianie się hitleryzmowi dwukrotnie osadzony był w więzieniach. W 1944 r. odbywał karę, po czym gestapo zakazało mu przebywać w powiatach Braniewo, Święta Siekierka i Lidzbark Warmiński. Na jego życzenie biskup Maximilian Kaller skierował go do Zalewa. Będąc w Zalewie, Weichsel szybko zdobył zaufanie parafian, którzy skupili się wokół niego. Grając na fortepianie, dawał ludziom czas zapomnienia i wytchnienia od ciężkich wojennych czasów. Ostatnie chwile ks. Weichsela przedstawiła pewna leśniczyna w liście do jego brata: „Ostatni raz widzieliśmy księdza Bruno 22 stycznia 1945 r. po południu. Błagaliśmy go, aby również uciekał z miasta”. Mimo, że wojska radzieckie zbliżały się już do Zalewa, ksiądz Weichsel nadał częstował uciekinierów gorącą kawą i udzielał błogosławieństwa. Nie zgadzał się na wyjazd i opuszczenie swoich parafian. „Jak długo jeszcze ktoś z mojej wspólnoty wiernych tutaj zostanie, nie odejdę z mojego miejsca, gdyż mógłby mnie ktoś potrzebować” - odpowiadał. 23 stycznia 1945 r., po nocy spędzonej na modlitwie z wiernymi ks. Bruno Weichsel został zamordowany przez żołnierza radzieckiego, uderzeniem kolbą karabinu w głowę. Krew trysnęła na ściany. Pochowany został w zbiorowej mogile przy kaplicy, gdzie spoczywa również około 40 wiernych. „Podziwiam, jak z błogosławieństwem, siłą i odwagą, szedł niezłomnie swoja drogą do celu…Jego koniec był pełen sukcesów i wspaniałych zwycięstw” – napisał przyjaciel księdza z lat ich młodości.
Ks. Weichsel uznawany jest przez Kościół za męczennika, a na ścianie zewnętrznej kaplicy znajduje się tablica jemu poświęcona.

Przytoczona legenda opublikowana została na stronie: http://www.wypoczynet.pl/index.php?opti ... _year=2020
Załączniki
Zalewo_kaplica Sienkiewicza.JPG
Awatar użytkownika
Ola
Posty: 32
Rejestracja: 2013-01-30, 22:47

Post autor: Ola »

Zgodnie z zapisem na stronie Archidiecezji Warmińskiej ksiądz Bruno Weichsel został "zakatowany kolbami i zastrzelony na plebanii w Zalewie przez żołnierzy radzieckich "
Proces beatyfikacyjny księdza, wraz z 31 ofiarami hitleryzmu i komunizmu został otwarty 15 września 2007 r.



http://archidiecezjawarminska.pl/archid ... fikacyjne/
Ola
Ewingi
Posty: 262
Rejestracja: 2010-02-03, 20:20
Lokalizacja: Poznań

Post autor: Ewingi »

Z okazji Walentynek wspomnę o jednym urokliwym i owianym tajemnicą wielkiej miłości, miejscu na Jez. Jeziorak.

„…Postój postanowiliśmy zrobić na tzw. Wyspie Lipowej. Warto wspomnieć, że znajdują się tu dwa groby, jak twierdzą niektórzy - pary zakochanych, małżeństwa, być może właścicieli tej wyspy. I choć tak naprawdę nikt nie wie, kim są pochowani tu ludzie, piękno miejsca i opowieści z nim związane przyciągają wielu zakochanych…”
(relacja „Wypłyń na głębię”, z I Franciszkańskiego Spływu Kajakowego szlakiem Jana Pawła II, 2004 r.).

Prawdopodobnie Ks. Biskup Karol Wojtyła był na Lipowym Ostrowiu, w trakcie wyprawy kajakowej w 1959r., a mogło to być 10-13 sierpnia.
Legendę o powyższej miłości można przeczytać w książce Wiesława Niesiobędzkiego, Kochankowie z Lipowej Wyspy. Legendy z nad Jezioraka.
Załączniki
Lipowy Ostrow_0strow_02.05.12.JPG
Dorota
Posty: 80
Rejestracja: 2013-01-26, 11:27

Post autor: Dorota »

te dwa groby na Lipowej to groby rodziny Szulców. Legenda to piękna rzecz - jednak gdy zamiast opowiadać o prawdziwych ludziach, spoczywających w tych grobach, tworzy się legendę o parze kochanków, których nieszczęśliwa miłość wpędziła do grobu - to pytam, jak kiedyś Mirek: prawda to czy legenda?
To rodzina Szulców przez wiele lat uprawiała ziemię na tej wyspie, parała się przewożeniem ludzi na drugi brzeg (do Siemian). W 46 roku pani Szulc ( potem po mężu Wcisło) została stąd wysiedlona. Napiszmy prawdę o prawdziwych ludziach. Z tej historii rodzi się Historia. Historia o ziemi, na której dzisiaj mieszkamy, po której stąpamy, którą kochamy...
A to, że nikt nie wie, kim są pochowani tu ludzie, świadczy tylko o tym, jak dalece historia tej wyspy (tej ziemi, tego Oberlandu, tych Prus Wschodnich) została zapomniana, zlekceważona, zatarta.
Zmieńmy to.
Także po to, by mieć moralne prawo do poszukiwania prawdziwych historii na Wileńszczyźnie, dzisiejszej Ukrainie czy Białorusi. Polskiej historii.
Bo zasada symetrii obowiązuje nie tylko w matematyce, ale jest także podstawą do dopominania się o prawa mniejszości polskiej rozrzuconej po stepach Kazachstanu, miastach takich jak Lwów, Stanisławów itp. itd.
obcy
Awatar użytkownika
Ola
Posty: 32
Rejestracja: 2013-01-30, 22:47

Post autor: Ola »

Masz rację Dorotko..
Tylko wówczas, gdy uszanujemy prawdę i historię innych - sami będziemy mogli domagać się swojej prawdy i swojej historii
Ola
Dorota
Posty: 80
Rejestracja: 2013-01-26, 11:27

Post autor: Dorota »

Olu bliska sercu
jeszcze pod Walentym
napisać Ci pragnę
co czuję mym sercem

Choć gdzieś pod granicą
żyjesz wschodnią-zimną
Czuję, że mam w Tobie
duszę blisce dziwną

Zjawiasz się na forum
prawie
jak ja - nagle
piszesz wiersze piękne
nie boisz się prawdy

Gęśby i legendy
snujesz tak prawdziwe
że opale widzę
wokół mnie
jak żywe...

Spotkamy się w końcu
gdzieś tam,
w głębi lata
przy ogniska kręgu
opowiemy światu

o ludziach, miłości
co tych ludzi łączy
o historii miejsca,
co wciąż jeszcze jątrzy

Rozpostrzemy wokół
nić bławatną, złotą
będziemy historie
nawijać z ochotą

ochotą na wspomnienia
ochotą na smutki
ochotą na nostalgię
i opali skutki...


całuski Olu
obcy
Awatar użytkownika
Ola
Posty: 32
Rejestracja: 2013-01-30, 22:47

Post autor: Ola »

Dorotko
Jestem wzruszona i dziękuję Ci bardzo. Kocham legendy, ale prawda jest prawdą. Legenda o Lipowym Ostrowiu jest piękna - prawda również.
Chciałam Ci zadedykować wiersz, z którym chodziłam cały dzień ( po przeczytaniu Twojego wzruszającego postu ) aż znalazł on ostateczny kształt. Chodzi mi o to, że , jakby mimochodem, tworzy się coś prawdziwego. Własnie na tym forum. Mam nadzieję, że Mirek nie stworzy nowego wątku :)

Dla Dorotki


Współcześni Filomaci, późni Filareci,
Którzy prawdy szukamy w smętliwej legendzie
Ognisko rozpalimy na brzegu jeziora
I zawsze się spotkamy, gdziekolwiek to będzie

U tego ognia siądą wszyscy przyjaciele
Doświadczeni przez życie a w głębi jak dzieci
Kochający historię, wierzący w człowieka
Współcześni Filomaci, późni Filareci

Na pewno się spotkamy :) Całuski
Ola
zalewianka
Posty: 108
Rejestracja: 2010-02-02, 21:06
Lokalizacja: Zalewo

Poetessy

Post autor: zalewianka »

Olu, Dorotko - nie mam słów podziwu dla Was. Takie fajne poetki objawiły się na forum!!! Mówię to bez ironii, szczerze zazdroszczę, bo nie każdemu dano takie talenta.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Legendy Jerzwałdzkie i Pomezańskie”