Blog Aleksandra Minkowskiego

pisarz

Moderator: Tomasz

Awatar użytkownika
mirekpiano
Posty: 1894
Rejestracja: 2010-01-13, 16:28
Kontakt:

Post autor: mirekpiano »

ODSZEDŁ KAPITAN KLOSS…

Autor: Minolek

Data dodania wpisu: 6 grudnia 2014 07:20

Ubywa nas gwałtownie. Idą do piachu roczniki dwudzieste, trzydzieste. Z lękiem zaglądam na strony nekrologów w „Wyborczej” – już się nie zdarza bym nie spotkał tam przyjaciół, znajomych. Na jakimś czytelniczym czacie padło moje nazwisko i niżej reakcja czytelniczki:
– To on jeszcze żyje?!
Włączyłem się i przeprosiłem. Bo w moim wieku już sie nie żyje, wiem o tym. Coraz bardziej staję się ewenementem. Co więcej, prawie nic mnie nie boli, na nic nie narzekam. Tam gdzie musiałem się zepsuć zreperowano mnie i wyglądam jak bym był kompletny. Resztę załatwia garść pigułek, łykana rankiem i wieczorem. Szczęśliwie ominął mnie Altzheimer i nie kąsa nazbyt boleśnie demencja starcza. To kwestia treningu: piszę, czytam, w metrze rozwiązuję „Krzyżówki z Przymrużeniem Oka”, specyficzne, na wyobraźnię i skojarzenia. Jak dotąd wytrzymuję coroczną uciążliwą podróż do Tajlandii – kilkanaście godzin lotu z podkulonymi nogami – uciekając przed zimą, której nienawidzę. To pamiątka po syberyjskim zesłańczym dzieciństwie. Głodowym i mroźnym w republice Komi. Może głód hartuje?
Sejm uczcił minutą ciszy śmierć Stanisława Mikulskiego. Znałem go i lubiłem. Nie znam nikogo, kto by Staszka nie lubił. Był ciepły, miał wdzięk i talent. Przeciwko chwili ciszy protestowała parlamentarna prawica. Słusznie twierdząc, że żegna się nie aktora – a Holoubek? a Łapicki? – tylko kapitana Klossa, który był sowieckim agentem. To naród kochał sowieckiego agenta? To kocha do dziś i ogląda po dziś dzień w kilku telewizjach? Bo był stalinowskim szpiegiem w Wehrmachcie? A może również alianckim – amerykańskim, brytyjskim? A może to bzdura? Może naród kocha Klossa, bo oto przystojny Polak w hitlerowskim mundurze wodzi za nos całą hitlerowska armię, bijąc ją na łeb inteligencją, pomysłowością i odwagą?
Sejm nie uczcił sekundą ciszy pamięci Zbigniewa Safjana – współtwórcy, wraz z Andrzejem Szypulskim, „Stawki większej niż życie”, wybitnego pisarza, autora m.in. „Kanclerza” i „Pola niczyjego”, świetnego scenarzysty i dramaturga. Dlaczego hołd dla odtwórcy, a dla twórcy nie?
Nie wiem dlaczego, na myśl przychodzi mi Norwid. Tu narodowe bluźnierstwo: uważam, że Mickiewicz ze Słowackim talentem nie dorastają Norwidowi do pięt. Chyba wolno mi uważać?
Przyjaźniłem się blisko ze Zbyszkiem Safjanem przez dobre pół wieku. Nie miał lekko w życiu. Był artystą – myślącym głęboko, wiecznie zadumanym, z głową gdzieś w chmurach. Bardzo mi go brakuje. Odtwórców pamięta się u nas, o twórcach zapomina się szybko. Kto dziś, prócz Wacława Sadkowskiego, pamięta o Teodorze Parnickim? O Leopoldzie Buczkowskim? O Leonie Gomolickim i jego „Czasobraniu”?
Na szczęście zmarłym nie zależy aby o nich pamiętano. Tak mi się zdaje.
A ja, gdy mi wymierają bliscy rówieśnicy, mam wrażenie, ze mnie samego ubywa po kawałku.

źródło:
http://blogi.newsweek.pl/Tekst/spolecze ... kloss.html
Awatar użytkownika
mirekpiano
Posty: 1894
Rejestracja: 2010-01-13, 16:28
Kontakt:

Post autor: mirekpiano »

KOCHAM AMERYKĘ

Autor: Minolek

Data dodania wpisu: 11 grudnia 2014 08:13

Była dla mnie wstrząsającym odkryciem, gdy znalazłem się tam w 1969 roku, kilkanaście miesięcy po naszym Marcu ’68 i dramatycznej indoktrynacji spuentowanej czymś bliskim Kryształowej Nocy. Ciut bardziej ucywilizowanej: nie tłuczono szyb, bo zajmowano mieszkania po wypędzanych starozakonnych i jak bez szyby? Nie katowano, nie bito, a jedynie pozbawiano pracy czyli środków do życia. Wciąż pamiętam jak wyrzucano z Polskiego Radia Kazia Zyberta, świetnego dziennikarza radiowego, który tyle miał wspólnego z syjonizmem co Rydz-Śmigły z ks. Rydzkiem. Ale była dyrektywa by demaskować syjonistów, wykrzykiwana na wiecach z hasłami „SYJONIŚCI DO SYJAMU!”, ujawniać publicznie V kolumnę /czytaj: agentura izraelska w Polsce/ i gnać precz. Kampania chwyciła w skali masowej, nie omijając antykomunistów. Jak myślicie, dlaczego?
Polski komunizm był rzeczywistością teatralną. Ponieważ grała w niej publiczność, mało kto był tego świadom. Tylko nieliczni zeskakiwali ze sceny albo drzemali w kulisach.
I oto znalazłem sie w Ameryce, gdzie ludzie mówili to co myślą, nie ściszając głosu. Gdzie kłamstwo było nie do przyjęcia, a policja, zamiast pałować jak u nas, ochraniała wiec antyrządowy, na którym za wojnę w Wietnamie mieszano z błotem prezydenta Nixona. To była rzeczywistość rzeczywista. Nowoczesna budowla świątynna na górnym Manhattanie, położona tuż nad rzeką Hudson, pełniła bezkolizyjnie, na zmianę, funkcję kościoła, synagogi, cerkwi i meczetu. Moi studenci na Columbii chwalili szczerze american way of life i po prostu, bez słów górnolotnych, kochali swoją ojczyznę. Nikt się nie bał, nie musiał uważać, rozglądać się niespokojnie.
Cóż więc się stało?
O gości zza wrogiej żelaznej kurtyny zabiegano serdecznie. Kiedy kurtyna opadła i Polska stała się przyjacielem, mają nas tam w nosie. Nie możemy wyżebrać zniesienia wiz. F-16 nie chcą latać a zamiast offsetu figa z makiem. Dreamlinery też nie chcą latać. Za to Polacy umierali w Iraku, umierają w Afganistanie. Ślepi jesteśmy?
Nasze władze dały Amerykanom zgodę na umieszczenie w Polsce ośrodka przesłuchań CIA. Przyjacielska przysługa bez wglądu /?/ w szczegóły. Prezydent i premier RP zgodnie kłamali, że niczego takiego u nas nie było i teraz mają żal do CIA, że ich sypnęła. Okłamują nas na okrągło, więc nie ma o co żywić pretensji akurat w tej sprawie. Jakiem wróg tortur, tak zezwoliłbym na podtapianie faceta, który wie w którym przedszkolu podłożono bombę. Rzecz w tym, że CIA nie dorosła do pięt gestapo i torturowała nie tych i nie tak. Wojny z terroryzmem nie wygra się torturami ani seriami najazdów, bombardowań. Zapewne można by ją wygrać likwidując dysproporcje cywilizacyjne na naszej planecie i mądrze negocjując religijne kompromisy w oparciu o wzajemny szacunek. Byłoby to tańsze od wojny. Ale co wtedy z nowymi modelami myśliwców i czołgów?

źródło:
http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka ... eryke.html
Awatar użytkownika
mirekpiano
Posty: 1894
Rejestracja: 2010-01-13, 16:28
Kontakt:

Post autor: mirekpiano »

SIECIOWISKO

Autor: Minolek

Data dodania wpisu: 18 grudnia 2014 09:08

Jechałem wczoraj warszawskim metrem. Wagon pełny, godzina szczytu, głownie młodzież. Zaryzykuję: co najmniej 90% młodych – i nie tylko – pasażerów pochłoniętych komórkowaniem, tableceniem, ze słuchawkami w uszach. Kompletna nieobecność, żadnego kontaktu z realnym światem. Nikt do nikogo sie nie odzywa, nie wymienia uśmiechu, żartu, spojrzenia. Czuję sie sam w tym tłumie, jak w toczącej sie beczce śledzi, jak na wyspie bezludnej. Czy ktoś zerknąłby w moją stronę gdym krzyknął „Ratunku!”? To samo na ulicy. U znajomych w domu: ich dzieci przyklejone do monitorów, czatują, jutubią, ćwierkają, mordują wirtualnych wrogów w wirtualnych rzeczywistościach. Nie grają w piłkę, nie chodzą na spacery, nie mają na żywo nic do powiedzenia swoim bliskim. Maluch rozsuwa palcami zdjęcie w tygodniku żeby je powiększyć.

Leszek Król, dorosły już syn moich nie żyjących przyjaciół, właściciel i szef firmy reklamowej, przysłał mi futurystyczny tekst SIECIOWISKO z opisem świata w nieodległej przyszłości. Wszystkie nasze potrzeby będzie załatwiać elektronika. Internetowa koszulka wsączy w nas informacje o czynnościach organizmu, zaspokoi intelektualnie, da jeść, dotrzyma towarzystwa, nakaże wykąpać się, zmienić bieliznę, przyjaciela, pracę, golarkę, krem do uszu. Powstanie społeczeństwo pasywnych konsumentów, a jeśli dojdzie do tego antydepresant, tabletka na szczęście i czopek na samotność – czego więcej moglibyśmy pragnąć? Dorzućmy mikromargines na jeden procent dziwaków, którzy to wszystko odrzucą i będą twórczo popychać świat do przodu. Wynajdą czytnik myśli własnych i cudzych? Manipulator obcym myśleniem, zachowaniami? Byłby wtedy komplet.

Leszek nie jest pewien czy będzie to świat udany. Przypomnę: świat nie zachwycił się pierwszą żarówką, radiem, telefonem. Dramatem był koniec filmu niemego. Promienie śmierci z powieści science fiction spełniły się jako laser stosowany w chirurgii czy medycynie estetycznej. Świat nie jest udany ani nieudany, podobnie jak wszechświat i cała reszta. Po prostu jest, był i raczej będzie, jak nie na Ziemi to gdzie indziej. Przypomnę jeszcze teorię względności Einsteina i „przestrzeń Minkowskiego”. Kto matematyk, ten prawie wie o co chodzi.

Smartfony, laptopy, tablety – to moda. Jak tatuaże. Młodzi z tego wyrosną gdy życie wymusi na nich dojrzałość nierozłączną z poczuciem odpowiedzialności. Nie wyrosną z tego głupole. A głupol to też człowiek.

Chciałbym już dziś wejść w posiadanie internetowej koszulki. Mógłbym nie zawracać sobie głowy nadciśnieniem i płaceniem podatków. Natomiast spokojny jestem o swoją osobowość – koszulkowe sensory jej nie zawłaszczą, jakoś poradzi sobie. Zalecam Państwu umiarkowany optymizm.

źródło:
http://blogi.newsweek.pl/Tekst/spolecze ... wisko.html
Awatar użytkownika
mirekpiano
Posty: 1894
Rejestracja: 2010-01-13, 16:28
Kontakt:

Post autor: mirekpiano »

SWIAT SCHODZI NA PSY?

Autor: Minolek

Data dodania wpisu: 3 kwietnia 2015 10:16

Lewicowy – jak ja to rozumiem: człowiek wrażliwy na biedę, niedolę, krzywdę innych. Na nieporadność ludzi słabych, którym dają popalić silni, bezwzględni. Tak rozumiem wyzysk: przemoc silniejszych w majestacie prawa, pod hasłem NIECH KAŻDY RADZI SOBIE SAM.
W propozycji lewicowej społeczeństwo współdziała, wyrównując szanse tam, gdzie nie sprawdziła się natura, tym którzy urodzili się gorzej, pod hasłem RADŹMY SOBIE WSPOLNIE.
Wolę to drugie hasło. Dziś już wiem, że dotąd nie udało się wprowadzić go w życie. Kiedyś wierzyłem z całego serca, żarliwie i naiwnie, że się da. Niestety, natura okazała się silniejsza. Także ludzka: walcz o siebie i swoich bliskich, cała reszta to obcy – przeciwnicy, konkurenci, wrogowie. Nikomu z nich nie zależy abyś ty miał się dobrze. Proste, oczywiste, zrozumiałe. Jak w świecie zwierzęcym czyli w samej naturze.
Praktyczna realizacja lewicowych haseł przepoczwarzała się dotąd w swoje przeciwieństwo – górę brały najgorsze ludzkie cechy. Okrucieństwo, bezwzględność, uszczęśliwianie na siłę, katorga i łagry dla niepokornych. Żądza władzy ponad prawem, woalowana „dobrem ogółu”. Zaczęło się od Lenina ze Stalinem, skończyło – na razie – Pol Potem i Koreą Północną.
To nie lepiej oprzeć się na odwiecznych prawach natury? Na wolnym rynku materialnym i duchowym? Chyba jednak nie lepiej, bo człowiek z natury jest zły i do złego ciągnie. Nie pomagają na to najszlachetniejsze religie, a już zwłaszcza te z diabłem za skórą. Ani ich kapłani, samozwańczy reprezentanci Pana Boga, z których wielu zasługiwałoby na średniowieczny stos. Jeden Jan Paweł II nie czyni wiosny.
Nasz świat pulsuje, a wraz z nim pulsują ideologie. Jeśli nie liczyć świętych oraz mojego przyjaciela, pisarza Eugeniusza Kabatca, którzy zawsze tak samo wołają o dobro, górę bierze to postęp, to konserwatyzm, to prawica, to lewicowość. Lewicowość coraz rzadziej zresztą, ze względu na smutne doświadczenia.
Polska staje się wyjątkiem. U nas lewicy po prostu nie ma. Polskiej pseudolewicy przewodzi były sekretarz KC PZPR, już wtedy żaden reformator, naznaczony piętnem zdrajcy, bo bez skrupułów przeskoczył do hochsztaplerskiej Samoobrony Leppera byle sie dostać do Sejmu; trefniś, facecjonista, w dodatku ex-premier, który odszedł w niesławie. Stoi taki – z wyboru! – na czele partii, która jest już partyjką, składającą się z wymierających emerytów tkniętych starczą demencją, przefarbowanych aparatczyków którzy się załapali oraz garstki młodych – po części być może ideowych, w większości liczących na karierę. Ci ostatni z uporem obstawiają kolor czerwony, ale w tej ruletce jest tęcza. Czerwony wyszedł tylko raz i nasza „lewica” plamę dała taką, że wstyd wspominać. Drugiej szansy na czerwień w dającej się przewidzieć przyszłości nie oczekuję.
SLD to żadna lewica. Ani ci, którzy odskoczyli, próbując się zdystansować od Wodzusia – Aleksander Kwaśniewski, Ryszard Kalisz, Siwiec, Rozenek, Borowski. Próby wykreowania obozu lewicowego skończyły jak bańka mydlana. Polski wyborca lewicy jeszcze nie odchorował.
I oto mamy polskie curiosum: dwie konkurencyjne prawice, a potem długo,długo nic. Obie grają na populizm – lewicowy makijaż – żeby się przypodobać maluczkim, który zmywają z twarzy zaraz po kolejnych wyborach. Obie nie kryją, że wisi im wyrównywanie szans a pomaganie słabym – bezrobotnym, bezdomnym, po prostu biedakom – przerzucają na jałmużnę fundacji. Jak wam się czyta apele o wasz datek, bez którego umrze czteroletnia Zosia? Mnie w kieszeni otwiera się scyzoryk.
Swiętych mamy mało. Owszem, robią cuda, ale nie takie żeby nam wszystkim wiodło się dobrze. Co jeszcze musimy przeżyć aby powstała w Polsce prawdziwa neolewica – bez garbu zaszłości, bez kompleksów i z atrakcyjną ofertą, której zaufałaby większość?
Głosowania przeciwko Kaczyńskiemu zaczynam mieć dość.

źródłlo:
http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka ... a-psy.html
ODPOWIEDZ

Wróć do „Aleksander Minkowski”