Wspomnienia z Jerzwałdu Romana Maca, żołnierza UPA

Wspomnienia Polaków, Niemców, Żydów, Rosjan i innych społeczności

Moderatorzy: Ewingi, Kazimierz Madela

Ewingi
Posty: 262
Rejestracja: 2010-02-03, 20:20
Lokalizacja: Poznań

Wspomnienia z Jerzwałdu Romana Maca, żołnierza UPA

Post autor: Ewingi »

Tematyka ludności ukraińskiej osiedlonej po II wojnie światowej, w wyniku akcji „Wisła” na Ziemi Zalewskiej, bardzo rzadko obecna jest w literaturze regionalnej, czy mediach. W okresie kwiecień- lipiec 1947r., na teren powiatu morąskiego, w 11 transportach, przybyło ok. tysiąca rodzin z województwa rzeszowskiego i lubelskiego. Siedmiuset Ukraińców osiedlono w ówczesnej gminie Hanuszewo (Boreczno), gdzie stanowili w 1947r. 20% ogółu jej mieszkańców, przy dopuszczalnym limicie ustalonym przez Ministerstwo Ziem Odzyskanych 10%. Niedawno zagadnienia te poruszyła Zofia Wóycicka w swojej w pracy magisterskiej „Od Weepers do Wieprza. Dzieje pewnej wioski w olsztyńskiem w latach 1945 – 1956” opublikowanej w wydanej w 2010 r. książce „Etniczna polityka komunistów. Dwa casusy”.
Należy odnotowywać każdą inną pozycje wydawniczą, która dotyczyłaby tej tematyki, w szczególności nawiązującą do naszych okolic. Dlatego też chciałbym zaanonsować opublikowane w 2009r., w jęz. angielskim, wspomnienia Romana D. Maca, byłego żołnierza Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA), który po wojnie, wraz z rodziną, zamieszkał w Jerzwałdzie. Jego książka nosi tytuł „The Winding Path to Freedom: A memoir of life in the Ukrainian Underground” co można przetłumaczyć jako „Kręta droga do wolności. Wspomnienia z życia ukraińskiego podziemia”. Biografia była wcześniej wydana dwukrotnie w jez. ukraińskim i raz w rosyjskim.

Roman Mac (nie wiadomo, czy to jest jego rodowe nazwisko) urodził się na Łemkowszczyźnie. Pierwsze zanotowane jego opisy, z okresu gdy miał 5 lat (!), dot. zmagań z polską policją w 1937r. lub w 1938r. Wtedy to policja wtargnęła w trakcie przedstawienia teatralnego, w którym on uczestniczył. Policjanci chwycili go i wyrzucili ze sceny na widownię krzycząc, iż przedstawienie po ukraińsku jest buntem przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej. W 1939r., kiedy Sowieci zajęli Galicję Zachodnią, szef NKWD rozkazał jego ojcowi palić kościoły. Ten odmówił przez co go torturowano, w wyniku czego zmarł 6 miesięcy później. W czasie okupacji niemieckiej, hitlerowcy kazali młodemu Macowi tańczyć boso na śniegu, podczas gdy rozstrzeliwano mieszkańców. W wieku 12 lat przystąpił do UPA i służył w niej 5 lat, jako kurier. Jak mówi w pewnym wywiadzie „To była moja największa misja w moim życiu, aby służyć w UPA i bronić najwyższych wartości jakie znamy, ludzkiego życia”. Szerzej autor pisze już o okrutnych czasach, po wyzwoleniu ziem polskich przez Sowietów i zawarciu porozumienia polsko-radzieckiego o przesiedleniu Łemków do ZSRR. W wyniku akcji „Wisła”, w 1947r. Mac, jak ok. 140 tys. innych mieszkańców południowo-wschodnich terenów Polski, przesiedlony został z pow. jarosławskiego na Ziemie Odzyskane, do dawnych Prus Wschodnich. Sporo miejsce w swojej biografii autor poświęca pobytowi na Ziemi Zalewskiej (strony 186-247). Jerzwałd pojawia się na 11, a Zalewo 10 razy na kartach książki. Wymieniony jest też Dzierzgoń, Myślice, Morąg, Pasłęk i Ostróda. Występuje też jedno nazwisko, w brzmieniu ukraińskim, które brzmi bardzo znajomo.
Dalsze losy Romana Maca mogą wskazywać, iż nad Jeziorak przeniesione zostały pewne struktury organizacyjne UPA. Bohater wspomnień, tak i wielu innych byłych żołnierzy tej armii, przerzucony został przez zieloną granicę w Kotlinie Kłodzkiej do Czechosłowacji i dalej do amerykańskiej strefy okupacyjnej w Niemczech, gdzie w Ratyzbonie, w wieku 16 lat, rozpoczął naukę szkolną w gimnazjum. Potem (1950r.) wyemigrował do Stanów Zjednoczonych gdzie żyje i aktywnie działa bardzo spora diaspora ukraińska. Mac, po odbyciu służby wojskowej, studiował na Uniwersytecie Columbia i potem założył biznes związany z akcesoriami do instrumentów muzycznych. Mieszka w Bethlehem, Pensylwania
Asumptem do napisania wspomnień była rozmowa telefoniczna z synem, który przebywał w 2004r., w trakcie różowej rewolucji, w Kijowie. Powiedział wtedy ojcu, iż zebrani na Majdanie śpiewają jego piosenki. Wtedy też Mac zdecydował się opisać swoje wspomnienia z młodości.

Tematyka ukraińska może jeszcze budzić pewne emocje, niemniej nie można, tej nie łatwej zresztą problematyki, traktować jako tabu. Po zapoznaniu się z pełną wersją wspomnień autora „The Winding Path to Freedom: A memoir of life in the Ukrainian Underground” postaram się przedstawić forumowiczom więcej informacji o jerzwałdzko-zalewskim okresie życia Romana Maca.
PS.
Może ktoś z Jerzwałdzian przypomina sobie młodzieńca na załączonych fotografiach?
Załączniki
Mapa wędrówek Romana Maca. Jerzwałd jako miejsce pobytu na Warmii i Mazurach
Mapa wędrówek Romana Maca. Jerzwałd jako miejsce pobytu na Warmii i Mazurach
Strona tytułowa biografii
Strona tytułowa biografii
Ostatnio zmieniony 2012-12-17, 16:58 przez Ewingi, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Tadeusz
Posty: 185
Rejestracja: 2010-01-18, 06:15

Post autor: Tadeusz »

Ewingi pisze:W wieku 12 lat przystąpił do UPA i służył w niej 5 lat, jako kurier. Jak mówi w pewnym wywiadzie „To była moja największa misja w moim życiu, aby służyć w UPA i bronić najwyższych wartości jakie znamy
W moim mniemaniu jako 12 latek był ofiarą Upa. Nie zdawał sobie sprawy jaką organizacją była Upa. Czy dążąc do niepodległości można bezkarnie dokonywać mordów. Mógłbym tego człowieka usprawiedliwić gdy wstępował do tej organizacji, ale nie rozumiem go po udowodnieniu win tej organizacji. Czy po kilkudziesięciu latach jako dojrzały emocjonalnie człowiek nie potrafi zrozumieć czym była ta organizacja. Jak może opisywać tą nacjonalistyczną organizację w pozytywnych aspektach narodowo-wyzwoleńczych. Zresztą poczytajcie to. http://pl.wikipedia.org/wiki/Rze%C5%BA_ ... y%C5%84ska
Nie osądzam Ukraińców bo to też naród umęczony. Osądzam nacjonalistyczną organizację UPA.
Fascynat sztuki użytkowej i piękna natury
Ewingi
Posty: 262
Rejestracja: 2010-02-03, 20:20
Lokalizacja: Poznań

Post autor: Ewingi »

Małe sprostowanie: Hanuszewo, to Janiki Wielkie. Tak wtedy była też siedziba gminy w tej wsi.
Ewingi
Posty: 262
Rejestracja: 2010-02-03, 20:20
Lokalizacja: Poznań

Post autor: Ewingi »

Dziś, w dniu wigilii prawosławnej, chciałbym sprezentować krótki fragment z przetłumaczonych wspomnień Romana Maca, z pobytu na Ziemi Zalewskiej. Kilkunastoletni wtedy autor tak opisuje życie muzyczne w Jerzwałdzie przełomu 1947/1948:

„Prawie codziennie ćwiczyłem na skrzypcach nowe utwory, które usłyszałem od chłopców i dziewcząt śpiewających we wsi. Popularną piosenką była "Mały biały domek, co noc mi się śni”, składająca się z trzech zwrotek. Druga zwrotka miała kontrastujący rytm, który dobrze odzwierciedlał dramatyczną lirykę słów. Inną powszechnie nuconą melodią, była gwizdana przez chłopców i dziewczęta, polska piosenka wojskowa "Czerwone Maki na Monte Casino", która opowiadała historię bitwy w czasie II wojny światowej, podczas której armia polska pod dowództwem generała Andersa walczyła we Włoszech przeciwko Niemcom.
Pewnej nocy, zaroiło się od chłopców i dziewcząt koło naszego domu i dosłownie wyciągnięto mnie, abym zagrał na skrzypcach, do tańca. W tym czasie miałem dwadzieścia utworów w repertuarze oraz kilkanaście polskich tańców ludowych. Tylko nieliczne można było zaklasyfikować jako standardowe walce, inne to były nostalgiczne piosenki o wojnie.
Próbowałem przekonać moich słuchaczy o mojej gotowości "Marszem Toreadora" z Carmen. Usłyszeli oni go pierwszy raz i spodobało się. Ruszyli dookoła stołu. W ciągu dwóch godzin, z kilkoma przerwami na odpoczynek, wyczerpałem cały mój repertuar. Najtrudniej było grać mi w rytm. Tancerze często czuli go inaczej niż ja. Ale, mimo wszystko byli zadowoleni z mojego koncertu. Ku mojemu zaskoczeniu poszedł wokoło w ruch kapelusz, w którym uzbierano dla mnie ponad tysiąc złotych, warte w tym czasie pół dolara.”

PS.
Autorem słów piosenki „Mały, białek domek” jest Zygmunt Lewandowski, a muzykę skomponował Władysław Gen. Biła ona w latach trzydziestych ub. wieku rekordy powodzenia. Piosenka była w repertuarze Chóru Dana, pierwszych polskich rewelersów (1936r.). Słowa tej piosenki, funkcje na gitarę, można znaleźć i nawet posłuchać pod adresem http://www.sylwek.efbud.com.pl/www/php/ ... php?id=954 .
Natomiast „Marsz Toreadora” z Opery Carmen, Bizeta jest do odsłuchania na youtube http://www.youtube.com/watch?v=YV4thec77cA .
Może będzie okazja wysłuchać tych starych przebojów, tak jak i "Czerwone Maki na Monte Casino", w tegorocznej edycji festynu „Raz w Roku w Jerzwałdzie”?
Ewingi
Posty: 262
Rejestracja: 2010-02-03, 20:20
Lokalizacja: Poznań

Post autor: Ewingi »

Poniżej kolejny fragment tłumaczenia wspomnień Romana Maca, w którym opisuje on Jerzwałd przełomu lat 1947/1948.

Wieś Jerzwałd nie poniosła żadnych szkód wojennych. Większość domów była z cegły, wszystkie miały własne, gruntowe ujęcia wodne. Do gotowania i ogrzewania wykorzystywano drewno i węgiel. Piece murowane od podłogi do sufitu i na zewnątrz, wyłożone były kolorowanymi kafelkami. Gdy taki piec był nagrzany, jego ciepłe powietrze promieniowało przez całą noc.
Jeden z naszych sąsiadów, August, był Niemcem polskiego pochodzenia. Wolno mu było przebywać w swoim domu jako obywatelowi polskiemu. Ponieważ mój niemiecki był znacznie lepszy niż jego polski, porozumiewaliśmy się w jego języku ojczystym. August miał ponad pięćdziesiąt lat i był bardzo samotnym człowiekiem. Cała jego rodzina zginęła w czasie wojny. Jego życiową przyjemnością było palenie tytoniu domowego siewu, jedzenie świeżych warzyw z ogrodu oraz picie mleka kozy, którą hodował. Był on bardzo mądry i dyskutowaliśmy z sobą na wiele tematów. Wyjaśnił, jak pracuje polska UB i opowiedział mi o szczegółach współpracy z nią lokalnej milicji.
Polski sąsiad, z którym dzieliliśmy ścieżki w ogrodzie, urodził się na Wołyniu, na Ukrainie. Jednak on nigdy nie rozmawiał z nami po rosyjsku lub ukraińsku. Wolał komunikować się w łamanej polszczyźnie. Był on w średnim wieku, żonaty i miał jedną córkę. Janek, tak nazywała go żona, utrzymywał się z naprawy butów dla zamożnych właścicieli gospodarstw w okolicy. Jego jedyny konkurent specjalizował się w niezwykle stylowych butach wykonanych na specjalne okazje.
W ciągu następnych kilku dni włóczyłem się po i wokół wsi. Rozmawiałem z kilkoma osobami i wszyscy oni wykazywali zainteresowanie skąd pochodzi moja rodzina. Najbogatszymi ludźmi we wsi był wiejski sklepikarz i rzeźnik. Każda rodzina miała kilka krów, konia lub dwa, małą działkę, na której uprawiono świeże warzywa ogrodowe, które marynowano w dużych szklanych słojach na zimę. Pracy brakowało nie tylko we wsi, ale również w okolicy.

PS.
Jak słusznie zauważył mój szanowny Kolega, w dniu 6 stycznia była również wigilia w kościele greckokatolickim, a tego wyznania była zdecydowana większość Ukraińców przesiedlonych z okolic Jarosławia (jak też Mac) na nasze ziemie.
Załączniki
Jerzwald z drogi z Rucewa r.jpg
Awatar użytkownika
mirekpiano
Posty: 1894
Rejestracja: 2010-01-13, 16:28
Kontakt:

Post autor: mirekpiano »

Ewingi pisze:...Najbogatszymi ludźmi we wsi był wiejski sklepikarz i rzeźnik. ...
Zapewne mowa tu o p. Franciszku Polewaczyku, który otworzył pierwszy w Jerzwałdzie po wojnie sklep. Zaś tym rzeźnikiem mógł być Franciszek Balewski
pisałem o nich na:
http://www.forum.jerzwald.pl/viewtopic.php?t=98


Dzięki Ewingi
Te wspomnienia są b.ważną dokumentacją powojennych losów naszej wsi oraz jej mieszkańców.
Załączniki
Franciszek Polewaczyk z Franciszkiem Balewskim przed jego sklepem rzeźnickim
Franciszek Polewaczyk z Franciszkiem Balewskim przed jego sklepem rzeźnickim
Ostatnio zmieniony 2012-12-17, 17:09 przez mirekpiano, łącznie zmieniany 1 raz.
Ewingi
Posty: 262
Rejestracja: 2010-02-03, 20:20
Lokalizacja: Poznań

Post autor: Ewingi »

Kolejny fragment wspomnień kilkunastoletniego Maca z Jerzwałdu, opisującego w jaki sposób zdobył środki na utrzymanie rodziny oraz realizację swoich planów.

„Jerzwałd graniczy z dużym jeziorem Płaskim (dawniej zwanym Ewingi), które rozciąga się dwadzieścia pięć kilometrów w kierunku Wilczarek, w pobliżu powiatowego miasta Ostródy. Niemcy wybudowali wiele warsztatów wokół jeziora, zarówno dużych jak i małych, ale żaden nie pozostał sprawny. Świadkowie mówili, iż sowieci rozmontowali wszystkie maszyny produkcyjne i wysłali je do Rosji.
Przeglądając opuszczone warsztaty, zawsze znajdowałem coś pożytecznego. Jeden sklep zastałem pusty, z ciężką drewnianą podłogą. Będąc przeszkolonym w podziemiu, tak uważam, spojrzałem w dół pomiędzy deskami, gdzie mógłbym dostrzec głęboką, szeroką szparę. Chwyciłem zardzewiały pręt stalowy, który leżał porzucony i podważyłem nim parę desek. Nie znalazłem schodków, które by prowadziły w dół, więc zeskoczyłem. Na szczęście wylądowałem na stosie trocin. Znaczną część dnia przeglądałem wszystko pod podłogą. Znalazłem schowanych we wiórach, kilka szerokich, grubych skórzanych pasów, każdy co najmniej długości dziesięciu metrów. Jeszcze głębiej znalazłem tajny skład, dobrze naoliwionej broni strzeleckiej. Wyciągnąłem skórzane pasy, wyszedłem i ukryłem je w krzakach, po czym wróciłem do nich po zmroku. Skóra była bardzo rzadka w tej czasie Europy i stąd też w bardzo wysokiej cenie. Pozostawiłem broń, gdyż miała dla mnie niewielką wartość.
Na początku postanowiłem, że buty sprzedam na targu w Iławie. Uzyskałem przyzwoity zysk, ale później sprzedałem kawałki pasów, każdy wystarczający na duże buty. Większość młodych ludzi bardzo ciężko pracowała w lesie przy wyrębie i ręcznym załadunku dużych kloców drewna. Mogli zarobić osiemset złotych dziennie, a mój interes przyniósł mi dwa razy tyle w jeden dzień. Te bogactwo nie tylko pomogło mojej rodzinie, ale także miało sfinansować projekty Korniychuka wysłania mnie z tej części Polski.”

Autor, po latach opisując okolice Jerzwałdu, nie pamiętał już, a poza tym nie sprawdził, niektórych danych geograficznych (np. jez. Płaskie pomylił z jez. Jeziorak, poza tym Ewingi to jez. nad którym leży Zalewo, Jeziorak rozciąga się w kierunku Iławy, a nie Ostródy). Należy też dodać, iż Wilczarki to funkcjonująca w latach powojennych nazwa Wieprza. Słowa „warsztat” użyłem dla angielskiego wyrazu „workshop, chociaż w tłumaczeniu z ukraińskiego na angielski pojawia się również wyraz „shop” – sklep.
Korniychukt (Kornijczuk), który jest wspomniany na końcu fragmentu wspomnień, to Mykoła Wynnyczuk, referent organizacyjny w prowodzie rejonowym jarosławskim (z chwilą przyjścia frontu w 1944r.), przełożony R. Maca w podziemiu, w okolicach Mołodycza.
Załączniki
Centrum Jerzwałdu, maj 2011
Centrum Jerzwałdu, maj 2011
Ewingi
Posty: 262
Rejestracja: 2010-02-03, 20:20
Lokalizacja: Poznań

Post autor: Ewingi »

Tym razem fragment przetłumaczonych wspomnień Maca dot. działań służb bezpieczeństwa, które miały pod bacznym nadzorem przesiedleńców z południa Polski, w Jerzwałdzie.

….Ci z nas, Ukraińców, którzy przybyli do Jerzwałdu i myśleli, że nie muszą się już martwić, iż komuniści walić będą do naszych drzwi, bardzo się pomylili. Już po trzech tygodniach po osiedleniu, miejscowa milicja przyszła sprawdzić, ile osób mieszka w naszym domu. Wtedy, w trakcie rozmowy, mężczyzna w cywilnym ubraniu, trzymał w kieszeni rękę na pistolecie.
Milicja odwiedzała nas później częściej, gdy moje dwie siostry, które wyjechały do Krakowa przed przesiedleniem, przyjechały do nas, do naszego nowego miejsca osiedlenia. Kilku członków UPA pojawiło się również, aby omówić ze mną możliwości otrzymania pracy w nie rzucającym się w oczy miejscu. Yavir, członek grupy Yarko, zapytał mnie, czy mogę znaleźć dla niego pracę, gdzie mógłby pracować i żyć w lasach, które kochał.
….. Zaprzestanie wojaczki wpłynęło na nasze morale. Naszym jedynym ratunkiem było wspólne modlenie się i śpiewanie pieśni religijnych. Niedaleko od Jerzwałdu mogliśmy zgromadzić się w większym gronie, aby wspólnie pomodlić się i pośpiewać, z dala od ludzi, w zacisznym kręgu Ukraińców z Karpat. Jako, że znałem na pamięć katolickie credo "Wierzę w jednego Boga i ...", modlitwę Pańską "Ojcze nasz, któryś jest w niebie ...," recytowałem je, a uczestnicy powtarzali za mną. Na jednym z takich spotkań tajny agent, ubrany w odzież chłopską, próbował naśladować wiernych, ale kiedy zebrani podnieśli się do modlitwy, rewolwer upadł mu na ziemię i wszyscy to zobaczyli. Wtedy spotkanie zakończyło się….
Załączniki
Puszcza Staropruska nad jez. Jeziorak
Puszcza Staropruska nad jez. Jeziorak
Ewingi
Posty: 262
Rejestracja: 2010-02-03, 20:20
Lokalizacja: Poznań

Post autor: Ewingi »

Kontynuacja wspomnień młodego Maca z Jerzwałdu (po zdaniu kończącym poprzednią relację):

….Pewnego razu z moimi siostrami, ich przyjaciółką Rentą, która służyła w głównej kwaterze OUN jako specjalny kurier, wraz z moimi dwoma braćmi oraz Ivanem Burshtyką, zaproszonym specjalnie z Zalewa, który działał w Mołodyczu jako szef komitetu parafialnego, poszedłem na daleki spacer do pobliskiego lasu, gdzie śpiewaliśmy ze wszystkich sił. Najpierw były to religijne pieśni a potem wszystkie nasze upowskie piosenki. Kilkakrotnie śpiewaliśmy tę, która kończyła się słowami "ten urzekający mit o nas będzie żył na zawsze" Po powrocie do domu czuliśmy się szczęśliwi. Mogliśmy na kilka godzin zapomnieć o naszych codziennych zmartwieniach…

Renta była przyjaciółką sióstr R. Maca z OUN, pracowała z jedną z nich, Irką, w sklepie spółdzielczym w Zalewie. Nie wiem czy prawidłowo przetłumaczyłem z jez. angielskiego cytowany fragment piosenki, liczę na ewentualne sprostowanie.
Na zdjęciu starsza siostra autora Irka. Zaraz po uciecze do Niemiec, R. Mac otrzymał wiadomość, od osoby, która nie wiedziała, że on jest jej bratem, iż Irka została zamordowana przez bezpiekę w Zalewie. Ale autor, przywykły już z czasów działalności konspiracyjnej do dezinformacji, nie uwierzył w to. Miał wtedy przeczucie, że nic złego nie stało się jego rodzinie.
Według podpisu pod zdjęciem Irena Mac skazana została, przez sąd polski, na 6 lat więzienia, za działalność w UPA.

Chciałbym dodać, że w przygotowaniu znajduje się ciekawe opracowanie, zaczynające się od lat wojny, poprzez okres walk po niej, o Wielką Ukrainę, akcji Wisła i przesiedlenia mieszkańców pewnej małej wioski z Nadsania, w okolice Zalewa. Przedstawione zostaną również, w świetle dokumentów służb bezpieczeństwa i ustaleń historyków, skonfrontowanych ze wspomnieniami autora „Krętej drogi do wolności”, próby (?) "reaktywowania" OUN i UPA w Morąskiem. Zgoła sensacyjny będzie wątek ukrywania się w Zalewie prowindyka UPA, jego nocnej akcji w miasteczku, przed ucieczką do Norwegii. Być może wiedzę na ten ostatni wątek uda się pogłębić dzięki spisanym wspomnieniom tego dowódcy UPA, potem lekarza i działacza ukraińskiej diaspory w Norwegii, opublikowane w 1992r.
Załączniki
Irka.jpg
Ewingi
Posty: 262
Rejestracja: 2010-02-03, 20:20
Lokalizacja: Poznań

Post autor: Ewingi »

W pierwszym poście w tym temacie, jeszcze przed otrzymaniem wydania książkowego wspomnień Maca, nie byłem pewien czy autor firmuje je prawdziwym nazwiskiem. Zamieszkując w USA, mógł dostosować swoje rodowe nazwisko do tamtejszej pisowni i wymowy. Trzy literki M-a-c są częstym składnikiem wielu wyrazów i pojęć w jęz. angielskim. Najczęściej kojarzą się one z produktami Apple - komputerami Mac (Macintosh).
Okazuje się, że nazwisko autora wspomnień jest jak najbardziej prawdziwe. Jest ono dość popularnym na południowym wschodzie Polski. W naszym kraju występuje 1664 osób o takim nazwisku. Informacje tego rodzaju uzyskać można na portalu moi.krewni.pl pod adresem http://www.moikrewni.pl/mapa/kompletny/mac.html
(zachęcam do sprawdzenia swojego nazwiska). Można dowiedzieć się tutaj, że Macowie zamieszkują w 117 różnych powiatach i miastach naszego kraju. Najwięcej zameldowanych jest w Łańcucie, a dokładnie 192. Dalsze powiaty/miasta ze szczególnie dużą liczbą osób o tym nazwisku: m. Rzeszów (155), Tomaszów Lubelski (127), Jarosław (100), Przeworsk (75), Rzeszów (72), Warszawa (59), Strzyżów (46), Zduńska Wola (40) i Przemyśl z liczbą wpisów 36. Również w pow. iławskim mieszkają nadal osoby o takim nazwisku (proszę sprawdzić na zał. zdjęciu). Warto dodać, iż jeden z Maców (Jacek) jest autorem pracy magisterskiej pod tyt. Kwestia ukraińska w powiecie jarosławskim w latach 1939-1947 (Lublin 1992). Odnosi się ona również m.inn. do ówczesnej sytuacji w Mołodyczu, wiosce w pow. jarosławskim, skąd przybyli Macowie do Jerzwałdu w 1947r.
Załączniki
Nazwisko Mac.png
Awatar użytkownika
mirekpiano
Posty: 1894
Rejestracja: 2010-01-13, 16:28
Kontakt:

Post autor: mirekpiano »

Tadeusz pisze:W moim mniemaniu jako 12 latek był ofiarą Upa. Nie zdawał sobie sprawy jaką organizacją była Upa. Czy dążąc do niepodległości można bezkarnie dokonywać mordów. Mógłbym tego człowieka usprawiedliwić gdy wstępował do tej organizacji, ale nie rozumiem go po udowodnieniu win tej organizacji. Czy po kilkudziesięciu latach jako dojrzały emocjonalnie człowiek nie potrafi zrozumieć czym była ta organizacja. Jak może opisywać tą nacjonalistyczną organizację w pozytywnych aspektach narodowo-wyzwoleńczych. Zresztą poczytajcie to. http://pl.wikipedia.org/wiki/Rze%C5%BA_ ... y%C5%84ska
Nie osądzam Ukraińców bo to też naród umęczony. Osądzam nacjonalistyczną organizację UPA.
znalazłem stronę poświęconą temu tematowi:
http://www.windingpathtofreedom.com/site-en.html

klikając na linki można poczytać "coś niecoś"

Poza tym polecam polemikę Aleksandra Szychta na artykuły Rafała Ziemkiewicza "Myśmy wszystko zapomnieli" („Plus Minus” z 26.04.2008) http://nczas.com/publicystyka/ziemkiewi ... zapomnieli
oraz Piotra Kościńskiego pt. „UPA: zrozumieć, ale nie zapomnieć” („Plus Minus” z 07.06.2008)
http://www.polskiekresy.pl/index.html?a ... lldb&id=51

oraz dyskusja na forum:
http://forum.gazeta.pl/forum/w,48782,78 ... mniec.html
Ostatnio zmieniony 2012-12-17, 14:14 przez mirekpiano, łącznie zmieniany 3 razy.
Awatar użytkownika
mirekpiano
Posty: 1894
Rejestracja: 2010-01-13, 16:28
Kontakt:

Post autor: mirekpiano »

As a young boy in Ukraine, Roman Mac witnessed the upheaval of life in his native Molodych by Nazi and Communist adversaries determined to control it.
By the age of twelve he joined the Ukraininan underground, serving as a scout, special courier, and often as a terrain operational leader during armed comflict.
Even at that tender age he understood the stakes: to win the freedom of Ukraine or die trying. Four years later, after he forced resettlement of his villagers to Poland’s Recovered Territories and still wanted by the Communists for his underground activities, Mac and several comrades walked through Poland and Czechoslovakia to West Germany’s American Zone, where they laid down their arms.
He emigrated United States in 1950, where he served in the US Army, graduated from Columbia University, and established a business manufacturing accessories for musical instruments. Mac lives with his wife in Bethlehem, PA.



Jerzwald is the village where Roman Mac’s family has settled. Author looses connection with partisans on his native land.
"€œ…Most houses were brick, all pumped their own ground water, and used wood or coal for cooking and heating…”


Maltyty (powinno być Matyty)is the village near the Jerzwald. Here Roman Mac resettles for the purpose not to live near to Polish policeman in the Jerzwald. Roman gets a job, patronage of the school teacher, resumes communication with partisans. Roman was overcome with doubts and fear and he plans to escape from Poland to West Germany.




poniej tumaczenie tekstu na polski przez mego syna Krzysztofa.

Jako młody chłopak na Ukrainie, Roman Mac był świadkiem przewrotu politycznego w rodzinnym mieście Molodych dokonanego przez nazistowskich i komunistycznych przeciwników.
Już w wieku dwunastu lat dołączył do Ukraińskiego podziemia, służąc jako zwiadowca, kurier specjalny, oraz często jako operacyjny lider terenu podczas konfliktu zbrojnego.
Nawet w tak młodym wieku rozumiał stawkę: spróbować zdobyć wolność Ukrainy lub umrzeć. Cztery lata później, zmuszono rodaków do przesiedlenia się na Ziemie Odzyskane w Polsce, nadal poszukiwany przez komunistów za jego podziemną działalność. Roman Mac i kilku towarzyszy przeszli przez Polskę i Czechosłowację do amerykańskiej strefy w Niemczech Zachodnich, gdzie złożyli broń.
Wyemigrował do Stanów Zjednoczonych w 1950 roku, gdzie służył w armii amerykańskiej, został absolwentem Columbia University, i zaczął produkcję akcesoriów do instrumentów muzycznych. Roman Mac mieszka wraz z żoną w Bethlehem, Pensylwania.

Jerzwald to miejscowość, w której rodzina Romana Maca się osiedliła. Autor traci połączenie z partyzantami na jego rodzinnej ziemi.
"... Większość domów była ceglana, wszystkie miały własne studnie i wykorzystywały drewno lub węgiel do gotowania i ogrzewania ..."

Matyty to wioska niedaleko Jerzwałdu. Tutaj Roman Mac przesiedlił się aby nie mieszkać w pobliżu polskich policjantów w Jerzwałdzie. Dostał tutaj pracę, jako pomocnik nauczyciela, oraz wznowił komunikację z partyzantami. Romana ogarnęły wątpliwości i strach, planował on uciec z Polski do Niemiec Zachodnich.
Awatar użytkownika
mirekpiano
Posty: 1894
Rejestracja: 2010-01-13, 16:28
Kontakt:

Post autor: mirekpiano »

na stronie:
http://www.mylife.com/c-1573130339
Anna Mac currently lives in Bethlehem, Pennsylvania. Before that, Anna lived in Bethlehem, PA from 1993 to 2001.

Anna Mac is related to Motrya Mac, who is 43 years old and lives in Alexandria, VA. Anna Mac is also related to Andrew Mac, who is 37 years old and lives in Mc Lean, VA. Anna Mac is also related to Roman Mac, who is 80 years old and lives in Bethlehem, PA. Anna Mac is also related to Yuliya Mac,

czyli Anna jest żoną Romana Maca, zaś Motrya, Andrew i Yulia zapewne to ich dzieci.

dzisiaj skontaktowałem się mailem z Andrew Macem, synem Romana Maca. Napisał mi, że jego ojciec mówi dobrze po polsku (oczywiście również po ukraińsku, rosyjsku i po angielsku) i będzie szczęśliwy mogąc porozmawiać z kimś z Jerzwałdu. Być może uda mi się dzisiaj z nim porozmawiać telefonicznie.
Awatar użytkownika
mirekpiano
Posty: 1894
Rejestracja: 2010-01-13, 16:28
Kontakt:

Post autor: mirekpiano »

Przed chwilą zadzwonił do mnie Pan Roman Mac z USA. Przez ok. 20 minut rozmawialiśmy o różnych sprawach, również zawodowych (o muzyce, obaj pracujemy w branży muzycznej tj. on już sprzedał swój biznes, który świetnie dalej prosperuje). Pan Roman powiedział mi, że ponad 60 lat nie mówił po polsku ale muszę stwierdzić, że jego polski jest bardzo dobry. On mówi po polsku ale nie pisze w tym języku bo nigdy się go nie uczył. Zna ten język tylko ze słyszenia. Powiedział, że mieszkał ze swoją matką i dwoma braćmi w domu piekarza Otto Augusta, który stał na przeciwko poczty (wtedy był to sklep rzeźnika Franciszka Balewskiego). Budynek stał w miejscu gdzie teraz jest przystanek PKS. Przyjaźnił się z polskimi kolegami i koleżankami. Niestety nie pamięta już ich imion ani nazwisk. Podobno był bardzo lubiany przez jerzwałdzką młodzież. Pan Roman obiecał mi odpowiedzieć na każde pytanie (już mailem) dotyczące czasów jego pobytu w Jerzwałdzie i okolicy. On miał swoją funkcję w organizacji UPA, był tzw. łącznikiem. Utrzymywał on kontakty z pozostałymi na wschodzie "upowcami"i przygotowywał przerzuty ich za granicę Polski, gdyż NKWD na pewno nie zostawiłaby ich w spokoju. Miejscem przerzutów była Kotlina Kłodzka na Dolnym Śląsku. Mam nadzieję, że drogą mailową dostanę jeszcze od niego wiele ciekawych informacji o Jerzwałdzie z lat 1947/48.

poniżej fragment naszej rozmowy
pafiledb/uploads/G%B3os%20026%20%20%20% ... ekord).mp3

szkoda tylko, że dyktafon włączylem dopiero po 10 minutach rozmowy
ODPOWIEDZ

Wróć do „JERZWAŁDZKIE WSPOMNIENIA”